Osiedlove#17 Michał Anioł

Co jeszcze?! To była pierwsza myśl, kiedy zobaczyłam policyjny lizak nakazujący zjazd na pobocze. Za szybko jechałam, gdzie był znak stop, przejechałam na czerwonym, nie włączyłam świateł, co znowu dziś zrobiłam nie tak? Zatrzymałam samochód i wcisnęłam guzik. Okno powoli zaczęło się otwierać, a ja w pośpiechu szukałam w torebce portfela z dokumentami. Nie mam ochoty na uśmiechy, maślane oczy, głos niewiniątka, czarowanie i teksty w stylu: Panie Władzo, może upomnienie, obiecuję, że to się więcej nie powtórzy. Co to, to nie.

– Ile mnie to będzie kosztowało? – pytam, odwracając się w stronę otwartego okna.

– Ale co? – pewny, męski głos rozbrzmiewał wyjątkowo przyjemnie.

Zaskoczona zmrużyłam oczy, starałam się złapać ostrość. Nad głową policjanta błyszczała świetlista aureola. Światło rzucała pobliska latarnia.

– Anioł!

– Nie, aspirant Michał Kopeć. Dzień dobry, dokumenty poproszę.

– Poproszę o mandat, przyznaję się do wszystkiego.

– A mianowicie do czego się pani przyznaje?

– Do tego, co zrobiłam, czego nie zrobiłam, albo co za chwilę zrobię.

– Dobrze, w takim razie zatrzymuję prawo jazdy, dowód rejestracyjny, auto i wypisuję mandat w wysokości 10 tys. złotych.

– Proszę tylko dać mi chwilę, bo nie będę miała czym wrócić do domu, muszę zamówić Ubera.

Wzięłam telefon i otworzyłam aplikację.

– Co pani robi?

– Zamawiam Ubera.

– Proszę zostawić, żartowałem. To rutynowa kontrola, nie złamała pani przepisów, a przynajmniej nic o tym nie wiem. Dobrze się pani czuje?

Musiałam chwilę przetrawić, co się wydarzyło, co powiedział anioł w policyjnej czapce. Powoli zaczęło do mnie docierać, jak to wygląda z jego strony. Zatrzymuje się jakaś wariatka, mówi, że jest aniołem, przyznaje się do złamania przepisów, których nie złamała, chce oddać samochód, 10 tys. złotych i uciekać Uberem. Zaraz dostanę alkomat do dmuchania, zrobi mi test na obecność narkotyków albo uzna za obłąkaną.

– Przepraszam, miałam trudny dzień. Chciałabym, żeby się jak najszybciej skończył. Może dziś jest jakiś Międzynarodowy Dzień Domina i wszystko się sypie. Element po elemencie, calutki plan wziął w łeb.

– To trzeba zrobić nowy, widocznie poprzedni nie był idealny. Zawsze trzeba mieć plan B. Proszę poczekać w samochodzie i nie robić żadnych głupot, idę sprawdzić pani dokumenty.

W poczuciu całodziennej beznadziejności przynajmniej przystojny policjant mi się trafił. Nie wiem, jak to jest z umawianiem się z policjantami na służbie. Można, nie można, legalne to? Sprawdzę. Wpisałam w Google: czy policjant może umawiać się z kobietami podczas służby. Chyba nie jest zabronione, skoro nic nie ma na ten temat. Chyba mnie za to nie zamknie w więzieniu.

Byłam tak skupiona na wertowaniu informacji, że nie zauważyłam policjanta, który z zaciekawieniem przyglądał się przez okno ekranowi mojego telefonu.

– Może będzie prościej, jak wpisze sobie pani numer i zadzwoni do mnie za dwie godziny? Będę już po służbie.

– Czy jest jeszcze jakaś wtopa, którą mogę przy tobie, przepraszam przy panu, zaliczyć?

– Dokumenty są w porządku, może pani jechać. Tylko proszę się skupić i najlepiej jechać prosto do domu. Zalecam spacer, lepiej się myśli na powietrzu, dobre rozwiązania przychodzą do głowy.

– Może pomyślimy razem?

O matulu, czy ja naprawdę to powiedziałam na głos? Co jest ze mną dzisiaj. Chyba jestem w tak beznadziejnej sytuacji, że jest mi już wszystko jedno.

– Po służbie pani Joanno, po służbie.

Podyktował mi numer. Powtórzyłam dla pewności, że niczego nie pomyliłam. Numer do policji zawsze się przyda.

– Jak mam pana zapisać?

– Jak to jak-Anioł, Michał Anioł.

– Masz na imię Michał? Ma pan na imię Michał? No tak, aspirant Michał Kopeć.

– Do usłyszenia za dwie godziny.

Zamknęłam okno i ostatni raz na niego spojrzałam. Z uśmiechem pomachał mi na pożegnanie. Ostrożnie ruszyłam, żeby znowu się z czymś nie wygłupić.

Kiedy wreszcie dotarłam do domu, zrzuciłam z siebie szpilki, żakiet, jeansy i zamieniłam na miękki dres. Związałam włosy w luźny kucyk, wyjęłam butelkę zimnej wody z lodówki, wyszłam na balkon i wyciągnęłam się na ledwo mieszczącej się na nim kanapie. Mała, ale wygodna. Przymknęłam oczy i zapytałam sama siebie: Co dalej pani Joanno, co dalej?

Kiedy się ocknęłam, było już ciemno. Matko i córko zasnęłam, która jest godzina? Co za różnica, nigdzie mi się nie spieszy, jestem skazana na samotne wieczory. Wstałam po koc i zgarnęłam z blatu telefon. Wróciłam na balkon. Piękny wieczór, rozgwieżdżone niebo i subtelne odgłosy miasta, będę za tym tęsknić. Gdzie mi będzie lepiej? Trzeba wziąć się w garść i zacząć się organizować od początku. A niech tam, zadzwonię do pana mądrali, niech mi pomoże z tym planem B. Odebrał po dwóch sygnałach.

– Cześć Aniele, to jak pomożesz z tym planem?

– Ty wiesz, że już wysyłałem patrol policyjny i list gończy za tobą? Dwie godziny minęły dwie godziny temu.

– Już nie bądź taki szczegółowy. Jesteś głodny?

– Ja zawsze jestem głodny, co proponujesz?

– Wyślę ci adres sms, wpadnij. Ja w tym czasie zamówię coś do jedzenia. Masz ochotę na coś szczególnego?

– Żadnych sushi i robaków z morza.

– Pizza?

– Idealnie.

Nie wiedziałam, co lubi, ale zdążyłam się zorientować, że nie je owoców morza i morskiej surowizny. Zamówiłam cztery różne, każda połówka z czymś innym. Zaczęłam nerwowo kręcić się po mieszkaniu. Szybko wrzuciłam kubki do zmywarki, przetarłam blat w kuchni, poprawiłam poduszki na kanapie. Zajrzałam do łazienki, ale tam wszystko było tak, jak być powinno. Łazienka to takie miejsce, gdzie zawsze muszę mieć porządek. Żadnej plamki od wody na lustrze, zwiniętego ręcznika, resztek pasty do zębów w umywalce. Musi błyszczeć i już. Zdążę jeszcze się przebrać? Nie zdążę, bo właśnie w tym momencie zadzwonił dzwonek do drzwi. Minęło zaledwie pół godziny i przed moimi drzwiami stanął pan policjant z czterema pizzami.

– Zamówiłaś dla wszystkich sąsiadów?

– Okradłeś dostawcę pizzy?

– Przejąłem na dole, po co ma biedaczyna wchodzić na drugie piętro. Taki ze mnie anioł.

– Zapraszam, nie stój w progu.

– A gdzie napiwek?

Cmoknęłam go w policzek. Totalnie się tego nie spodziewał. Pan władza się zarumienił, no kto by pomyślał. Z lodówki wyjęłam piwo i wino. Pytająco uniosłam butelki do góry. Wskazał na piwo. Dobry wybór, nie przepadam za winem. Ogólnie alkohol mógłby dla mnie nie istnieć, ale akurat pizzę lubię łączyć z kilkoma łykami piwa. Zwłaszcza późną wiosną i latem, kiedy na dworze jest już ciepło, a nadmiar wypitej w ciągu dnia wody wylewa mi się już uszami.

– Wolisz zjeść w środku czy na balkonie? Tu i tu jest mało miejsca.

– Wyjdźmy na zewnątrz i rozwiążmy wszystkie twoje problemy.

Usiedliśmy obok siebie ramię w ramię. W zasadzie pośladek w pośladek, ta kanapa przewidziana jest chyba dla półtorej osoby. Jedliśmy pizzę, popijaliśmy piwo i rozmawialiśmy o wszystkim. Z poważnych spraw, opowieści z dzieciństwa, rodzinnych anegdot, przechodziliśmy na totalne głupoty. Okazało się, że oboje lubimy opowiadać dowcipy.  Ani przez chwilę nie było niezręcznej ciszy, naprawdę dobrze nam się gadało.

– No to, co cię trapi? Jak cię zatrzymałem wyglądałaś, jakby cały świat ci się zawalił.

– Może trochę dramatyzowałam, ale faktycznie dzisiaj sporo spraw poszło zdecydowanie nie po mojej myśli. Teraz czuję, że jednak nie jest aż tak tragicznie, a nawet całkiem nieźle. Dobra to zróbmy tak, ja powiem, o co chodzi, a ty wymyślasz plan B. Szybko i sprawnie przebrniemy przez dzisiejszą serię nieszczęść.

– Przyjmuję wyzwanie.

Zanim zaczęliśmy, sprzątnęłam kartony z resztkami pizzy, ze stolika, przyniosłam koc, który zdążyłam w ferworze szybkich porządków wynieść do pokoju.  Wzięłam jeszcze jedno piwo dla Michała i szklankę wody dla mnie. Zapaliłam dwie latarenki ze świecami i ledowe lampki, o których całkowicie zapomniałam. Na balkonie zrobiło się jeszcze przyjemniej jakby romantycznie. Wgramoliłam się na kanapę, przykryłam nas kocem i zaczęłam.

1.

– Poproszę plan B na wyrzucenie narzeczonego z domu.

– Po co ci on, skoro masz już nowego-odpowiedział bez namysłu, unosząc prawą brew i szturchając mnie łokciem. Już się we mnie zakochałaś, czy potrzebujesz jeszcze kilku minut?

– Jeszcze raz spojrzysz na mnie z tym swoim uśmiechem, to jutro będziesz rezerwował termin w Urzędzie Stanu Cywilnego.

– Czyli załatwione, co masz dalej na swojej liście?

2.

– Poproszę plan B na zarezerwowany i opłacony wyjazd z eksnarzeczonym do Meksyku?

– Kto za niego zapłacił?

– On. To był prezent dla mnie na urodziny.

– I w czym problem, leć bez niego i baw się dobrze. Na pewno masz przyjaciółkę, która spakuje się w godzinę i z dziką radością będzie ci towarzyszyć. Wystarczy tylko „przebukować” lot. Akceptujesz?

– Tak, odhaczam.

Szybko nam idzie. Wychodzi na to, że wystarczy spojrzeć z boku i problem przestaje być problemem. Może to kwestia odpowiedniej osoby, która u tego boku jest, jej zainteresowania, chęci dowiedzenia się, co idzie źle i widzenie czegoś więcej niż czubek własnego nosa.

3.

– Poproszę plan B na wypowiedzenie umowy wynajmu mieszkania, którą dzisiaj otrzymałam.

– Wolisz mieszkać w domu czy w bloku?

– Co za pytanie, wiadomo, że w domu.

– Mogą być Kamionki?

– Bez znaczenia. Mogą.

Michał wyjął telefon, przez chwilę z kimś rozmawiał. W międzyczasie zapytał mnie tylko, czy mogę jutro o 13:00 obejrzeć dom. Kiwnęłam głową i zaraz po tym pomyślałam, że mnie nie stać na dom. Mam stałą pracę, nieźle zarabiam, ale sytuacja się skomplikowała. Teraz nawet nie wiem, czy dostanę jakikolwiek kredyt na cokolwiek, a nawet jeśli  to rata kredytu mnie zabije. Owszem miałam, a raczej mieliśmy, w planach kupno domu, ale wtedy miałam narzeczonego, zupełnie inne plany, koszty się rozkładały i wszystko wydawało się realne.

– Halo tu ziemia, gdzie odpłynęłaś?

– Słuchaj, dziękuję, że chcesz pomóc, ale nie stać mnie na wynajęcie domu. Przypominam, że od rana jestem singielką.

– Ustaliliśmy już, że nie jesteś singielką – zażartował, a mi zrobiło się jakoś lżej. Znajomy buduje nowe domy i właśnie wprowadził opcję wynajmu. Możesz sobie spokojnie mieszkać przez dwa lata w nowiutkim, wykończonym domu, płacić miesięcznie określoną kwotę, a po upływie tego czasu kupujesz ten dom. Część wpłaconych przez ciebie pieniędzy, nie wiem ile dokładnie, obniża wartość sprzedaży. Sam intensywnie zastanawiam się nad takim rozwiązaniem. Zawsze chciałem mieszkać poza miastem, blisko lasu, mieć kawałek ogrodu, ciszę i spokój. Wiesz, co jest najlepsze?

– Co?

– Ceny wynajmu tych domów są porównywalne z cenami małych mieszkań w Poznaniu. Chętnie jutro zobaczę, jak to wygląda i czy faktycznie mi się opłaca. Jedziesz ze mną?

– Skoro nalegasz, nie mam nic do stracenia.

– Cóż za optymizm.

Chyba trochę dotknęła go moja odpowiedź. Przeprosiłam, starałam się wytłumaczyć i przywrócić przyjemną atmosferę sprzed kilku minut.

– Chodziło mi o to, że muszę racjonalnie planować swoje życie i wydatki. Sam koszt wynajmu to nie wszystko, dochodzą rachunki i codzienne koszty utrzymania. Nie mogę władować wszystkich oszczędności i znaczącej części pensji w dom.

Michał był wyrozumiały i spokojnie podszedł do tematu. Starał się wytłumaczyć plusy takiego rozwiązania i powoli pomysł wynajęcia domu coraz bardziej mi się podobał. Jeśli faktycznie dzięki fotowoltaice, rekuperacji, pompom ciepła faktycznie na koncie zostaje mi kilka stówek i nie dostanę tak modnych teraz rachunków grozy, to może warto zgłębić temat. Jutro wszystko się wyjaśni.

– To co, masz jeszcze ochotę rozwiązywać kolejne moje problemy?

– Dawaj, pozwól mi się wykazać.

4.

– Poproszę plan B na tygodniową opieką nad psem rodziców, którzy wyjeżdżają na urlop.

– Masz alergię, psią fobię, czy co? Psy są ekstra, dlaczego nie chcesz?

– Bo to Berneński Pies Pasterski? Pół roku temu był słodkim szczeniaczkiem, teraz jest prawie niedźwiedziem z energią ogiera i wieczną ochotą na zabawę. Widzisz w tej klitce miejsce dla niedźwiedzio-konia? Rozniósłby to mieszkanie i z kaucji zwrotnej nici.

– No widzisz, gdybyś miała dom pies, miałby dużo miejsca. Spakuj walizkę i przenieś się na tydzień do rodziców. Zmiana otoczenia dobrze ci zrobi.

– Będziesz wpadał na spacery z Bambi?

– Pod warunkiem, że na tydzień nadamy mu imię godne Berneńskiego Psa Pasterskiego.

– Co proponujesz?

– Na pewno coś spoza Disneya. Może Be, jak plan B?

– Mamy to.

5.

– Następny plan B poproszę na szefową, która robi wszystko, żeby się mnie pozbyć.

– Aresztuję ją.

– Podoba mi się.

W sumie fajnie byłoby mieć faceta policjanta. Policjant-brzmi groźnie, wygląda jak milion dolarów, potrafi rozwiązywać problemy, ewidentnie mu się podobam i z każdą minutą przyciąga mnie do niego coraz bardziej. Może ten dzień wcale nie skończy się tak źle, jak się zapowiadał. Zwłaszcza że jest już środek nocy.

6.

– Masz coś jeszcze? Tylko daj coś trudniejszego.

– Plan B na ważnego klienta, który nie odbiera ode mnie telefonu. Zależy od niego moje być albo nie być w firmie.

– Znajdź nowego klienta albo nową pracę.

– Że też na to nie wpadłam. Tobie wszystko tak łatwo przychodzi?

– Nie przejmuję się rzeczami, na które nie mam wpływu. Poza tym zawsze mam plan B.

– No tak…

7.

– Masz plan B na moje dalsze życie?

– Serio muszę się powtarzać?

– To znaczy?

– Już masz nowego, bardzo mądrego, przystojnego, zabawnego narzeczonego z policji. Za miesiąc jedziesz na wakacje z przyjaciółką, a po powrocie wynajmujemy domy obok siebie. Za dwa lata bierzemy ślub, kupujemy te domy i je łączymy albo zamienimy na jeden większy. W piątek przenosisz się na tydzień do rodziców i chodzisz na długie spacery z Be, no i ze mną oczywiście. Od jutra szukasz nowego klienta, w tym czasie twoja szefowa siedzi za kratami. Teraz dwaj buzi. Muszę lecieć, jest już strasznie późno. Masz przewagę, bo wyspałaś się na balkonie. Do jutra! Widzimy się o 13:00 w Kamionkach, wyślę ci adres sms.

Pocałował mnie, uśmiechnął się szeroko, wstał z kanapy i wyszedł. Siedziałam zaskoczona i trochę zawiedziona, że sobie poszedł. Starałam się pozbierać myśli i poskładać, co tu się właśnie wydarzyło. Od wnikliwej analizy oderwało mnie pikanie telefonu. Na wyświetlaczu pojawił się Michał Anioł: „Osiedle Koncept Kamionki, biuro sprzedaży Laskowa 50, godz. 13:00. Nie mogę się doczekać. Pchły na noc! <3″

Bez namysłu odpisałam: „Po co nam dwa domy? Wynajmijmy jeden. :*”

 

E-book ze wszystkimi historiami Osiedlove

Wolisz w wersji papierowej? Napisz do nas: marketing@tefrahouse.pl 😉