Tajskie, coś wege, Włoch, sushi, zupa, butter chicken…?
– Marcin, co jemy?! Zamawiam obiad.
Jak zwykle: sam wybierz. Skąd mam niby wiedzieć?
Dobra, nie będę go pytał. Wezmę dwa razy PHO z kaczką, na drugie kurczaka z orzechami nerkowca, warzywami i ryżem jaśminowym. O! Może jeszcze smażone tofu z warzywami – grzyby shitake, mun i pieczarki, kukurydza, olej sezamowy i makaron ryżowy. Brzmi nieźle.
Chwila przerwy od pracy dobrze nam zrobi. Od kilku dni praktycznie się nie widzimy. Ja siedzą zamknięty z laptopem w sypialni, Marcin przejął cały stół w salonie na swój nowy projekt. W „salonie” – dobre sobie. Brzmi, co najmniej na 30 m2. Ma niestety o połowę mniej.
Ja już się w nim nie mieszczę. Kanapa należy do Komety. Schodzi z niej tylko, jak chce iść na spacer albo zgłodnieje. W sumie to trochę jak ja z łóżka.
Ruszyła się. To może oznaczać tylko jedno, wyczuła jedzenie, kurier przywiózł obiad.
– Ale zapachy. Poczekaj, zgarnę papiery ze stołu i zjemy na spokojnie. Jak długo dzisiaj pracujesz? – wreszcie Marcin przemówił. Może byśmy pobawili się konfiguratorem, który ci wczoraj pokazywałem. Ciekawy jestem, czy mają coś dla nas. Dobrze by było wreszcie zająć się kupnem domu, bo tutaj nawet Komecie jest ciasno.
Na dźwięk swojego imienia nagle się ożywiła i zaczęła szczekać.
– Potrzebuję godzinę, może półtorej i będę wolny. Dzisiaj już mi się nie chce, nic sensownego nie wymyślę. Przypomnij mi, jak to się nazywało? – przekalkulowałem szybko, ile czasu potrzebuję.
Marcin popatrzył na mnie z politowaniem, nie wiedziałem, o co tym razem chodzi.
– Weź się. Zanim zaczniemy rozmawiam, skoczymy z Kometą do apteki po lecytynę. Masz kłopoty z pamięcią i koncentracją. Zgadzasz się piesku? Osiedle K O N C E P T. – literował Marcin.
Jak ja nie lubię tego jego literowania i mówienia do mnie capslockiem. Ale faktycznie, pytam o to kolejny raz. Nie sądziłem, że mówi poważnie. Ma rację, że nie opłaca się wynajmować mieszkania, zwłaszcza że już dawno jest dla nas zdecydowanie za małe.
Dużo się ostatnio działo. Praktycznie w tym samym czasie awansowaliśmy, łapiemy co chwilę dodatkowe zlecenia, finansowo jesteśmy stabilni. To dobry czas na takie decyzje. Przydałyby się nam dwa dodatkowe pomieszczenia na biura i obowiązkowo ogród dla Komety, żeby wreszcie zwolniła kanapę.
Nie, nie musi. W nowym domu będzie wielki narożnik. Tak duży, że zmieścimy się na nim w trójkę. Może w czwórkę, jeśli przybłąka się kot i postanowi z nami zostać.
Jakiś czas później usiedliśmy do komputera. Co mnie zaskoczyło, konfigurator okazał się nie tylko zabawką do projektowania domu, ale praktycznym narzędziem. Docieniam takie rozwiązania. Uwzględnił wszystkie nasze wymagania. W trakcie wyboru układu pomieszczeń, zdążyliśmy się nawet pokłócić, który z nas bierze biuro z największym oknem.
Entuzjazm niestety opadł, gdy w podsumowaniu wyskoczyła nam cena skonfigurowanego domu.
– Marcin, czy Ty wiedziałeś, że takie są ceny tych domów? Mieliśmy kupić dom z ogródkiem za sensowne pieniądze, a nie kombinować kwotę z kosmosu.
Widziałem po minie, że też się nie spodziewał takich cen. Przyznam, że zanim zobaczyłem podsumowanie, już miałem przeczucie, że to nasz dom. Nawet nazwę miał ładną – Libra. Byłem zły, rozczarowany i zrezygnowany. Niepotrzebnie tracę czas.
– Poczekaj, która jest godzina? Po co od razu się złościsz? Jest 15:50. Jeszcze zdążę zadzwonić.
Marcin włączył na głośnik. Rozmowa była bardzo rzeczowa. Po szybkiej analizie wywnioskowaliśmy, że nawet jeśli weźmiemy wyższy kredyt, to w miesięczną ratę wchodzą praktycznie wszystkie dotychczasowe rachunki: czynsz, ogrzewanie, prąd. Nie jestem specjalnie zorientowany w tych nowościach, ale zrozumiałem (a Marcin to potwierdził), że w cenę domu wliczona jest już pompa ciepła i fotowoltaika. Cokolwiek to znaczy. Ważne, że ogrzewanie też będzie za darmo. Dach jest tak skonstruowany, że możemy wykorzystać całą jego powierzchnię na dołożenie dodatkowych paneli. Dzięki temu, w ogóle znikną rachunki za prąd.
– Tomek, czyli wychodzi na to, że nasze miesięczne koszty związane z domem w zasadzie się nie zmienią. Zmieni się tylko to, że zamiast kilku rachunków będziemy spłacać ratę kredytu, wszystko inne nam odpada. No i to będzie nasz własny dom. Własny! Wiesz, co to oznacza? Wolność i bezpieczeństwo. O tym zawsze marzyliśmy. Weź się ocknij i zacznij myśleć rozsądnie – przywołał mnie do porządku.
Libra, Libra. Tylko to dźwięczało mi w uszach. Wiem, że już nie pozbędę się jej z głowy.
– Kometa, idziemy na spacer. Muszę ochłonąć. Wiesz, co w tym wszystkim jest najpiękniejsze? Jak już się przeprowadzimy, będziemy mogli codziennie spacerować po lesie. Jeśli nie będzie nam się chciało ruszyć, będziemy patrzeć na niego z ogródka.
Marcin otworzył nam drzwi.
– To wy idźcie na spacer. Na razie jeszcze tylko za blok – zażartował. Ja przygotuję coś na deser. Jak wrócicie ustalimy, kiedy możemy umówić się spotkanie i podpisać umowę rezerwacyjną.
Kometa jakby się rozweseliła. Merdający ogon był sygnałem, że podoba jej się pomysł
z własnym ogródkiem i wielką kanapą. Nie wiem tylko, czy zarejestrowała, że będzie dzieliła ją z kotem.
*Dalszy ciąg historii Tomka i Marcina – Osiedlove sekrety #12: Dobrze mieć przyjaciół
E-book ze wszystkimi historiami Osiedlove
Wolisz w wersji papierowej? Napisz do nas ?