Kawa, dużo kawy i to mocnej! Co za strata czasu. Kolejne szkolenie z cyklu tych o niczym. Ale nie, nie, nie. Tym razem nie będzie to kreatywność, design thinking, komunikacja interpersonalna czy pomyślmy, jak uzdrowić świat. Dzisiaj dla odmiany: „Inspiruj się marzeniami”. No ja się zabiję.
Roczny plan szkoleń sam się nie zrealizuje. Porządek w HR’ach musi być.
Siadamy. Kilka pytań, ćwiczenie na rozgrzewkę i rozdawanie mazaków do flipchartów. I tu się zaczyna. Narysuj swój wymarzony dom.
Już mam sobie strzelić w łeb, czy chwilę poczekać? Dobra, miejmy to za sobą.
Prowadzący jest przystojny i ma bardzo niski głos. Przyjemnie się go słucha i ogląda. Może nie będzie tak źle.
Kolejny punkt programu. Zaznacz w domu pomieszczenie, które jest dla ciebie najważniejsze. Urządź go, tak by spełniaj wszystkie wymagania, dorzuć przedmioty, bez których nie możesz się obejść lub takie, które pozostają w sferze twoich marzeń i wydają się nieosiągalne.
Nawet wciągnęłam się w to zadanie. Czy to już wszystko? Tak, chyba tak. Ale popłynęłam. Nie spodziewałam się, że tak mnie to pochłonie. Może to znak, że czas jednak pomyśleć o kupnie domu i zamiast bazgrać po szkoleniowych karteczkach, złożyć poważny podpis na akcie notarialnym.
– Czas na prezentacje, kończcie moi drodzy – zarządził prowadzący.
Na pierwszy ogień idzie Mariusz.
– Wiecie co? Mi to się marzy takie pomieszczenie, w którym mógłbym się zamknąć i budować łódź. Warsztat, w którym mam bałagan, narzędzia walają się po podłodze, gra muzyka, w lodóweczce chłodzi się zapas piwa. W rogu stoi wygodny fotel. Jak się zmęczę albo chcę chwilę pozbierać myśli, to zapadam się w niego i po prostu siedzę. Zasnę to zasnę. W końcu jestem u siebie. Tak, chcę warsztat.
– Hania, może teraz ty – znowu usłyszałam ten boski głos.
Kurcze, chciałabym, żeby mówił do mnie bez przerwy. Poczułam lekką zazdrość, że Hanka została wywołana przede mną. Ale kto by nie zauważył burzy rudych loków i kwiecistej dopasowanej sukienki.
– Tutaj na antresoli zaznaczyłam takie specjalne miejsce – zaczęła przedstawienie. Nie wiem, jak je nazwać. To pokój, z którego zaraz po otwarciu drzwi uwalnia się piękny, przenikający zapach. Po oczach bije jasność, klimat boho, dużo zieleni, makramy z kwiatami. Na środku mały, ale masywny drewniany stolik, a na nim… Szisza. Przy oknie witryna z kolorowymi puszkami wypełnionymi tytoniem w różnych smakach. W tym pokoju nic do siebie nie pasuje, ale jest przytulnie, odprężająco i pachnąco. On nie musi być perfekcyjny, wystarczy, że będzie magiczny.
– Ciekawe to było – znowu ten głos.
Prowadzący wskazał na Krzysztofa. Czy ja jestem niewidzialna?
– Widzicie, tu jest moje studio nagrań? – Krzychu wskazał na kartkę. Wygłuszone pomieszczenie z konsolą, komputerem, mikserem, mikrofonem i mnóstwem instrumentów. Gitary na ścianach, zdjęcia z autografami moich idoli, ekspozycja biletów z najważniejszych koncertów. Taki mój muzyczny świat we własnym domu. Nic mi więcej nie potrzeba.
Artysta muzyk nam się trafił. Nie znałam Krzyśka z tej strony.
Przyszła kolej na Karolinę. To pierwsze szkolenie, na którym jestem ciekawa, co mają do powiedzenia inni. Naprawdę dobrze się tego słucha.
– Dwa razy w tygodniu wychodzimy z koleżankami na siłownię i mamy zajęcia z trenerem. W tym miejscu będzie moja prywatna sala fitness, przejście do łazienki, a tu sauna. Wszystkie niezbędne sprzęty, piłki, maty, duże okno, przez które widać las i budzącą się do życia przyroda. Zamontuję porządne głośniki, żeby poza instruktorem wpadała też Marta i prowadziła dla nas zumbę.
Wreszcie ja! Aż podskoczyłam.
– Zapraszam Was do mojej łazienki. Olejki eteryczne, ledwo słyszalna muzyka i nastrojowe oświetlenie. Nic nie koi moich zmysłów tak, jak stłumione, ciepłe światło. Dodatkowo świeczniki, latarenki, lampiony i ich migoczące, tańczące płomyki. W moim salonie kąpielowym pierwsze skrzypce odgrywa wanna. Duża, wygodna, koniecznie z mocnym hydromasażem. Moja łazienka to prywatna strefa wellness. Relaks, ukojenie, książka i filiżanka aromatycznej herbaty.
Po mnie Asia opisała kuchnię z wydzieloną biblioteczką na książki kucharskie, które są dla niej, jak zaklęcia przelane na papier.
Zaskoczył mnie Piotrek i jego koncepcja pokoju dla syna. Zaaranżował go na wzór planetarium z kosmicznymi elementami i wielkim teleskopem przy oknie.
Szefowa postawiła na wylęgarnię myśli i kreatywnych pomysłów, czyli biuro na piętrze. Całkiem nieźle je urządziła.
Szkolenie dobiegało końca. Czułam niedosyt i coś nie dawało mi spokoju. Podeszłam do prowadzącego i wypaliłam:
– A co z Tobą? Jaki jest Twój wymarzony dom?
Zaskoczyła mnie jego bezpośredniość:
– Właśnie się buduje. Najważniejszy dla mnie był salon. Duże przeszklenia, jasność, elementy drewna, ogromna kanapa i równie okazały stół. Uwielbiam gotować, muszę mieć gdzie przyjmować gości, żeby popisywać się kulinarnymi eksperymentami. Jakiś czas temu znalazłem Osiedle Koncept w Kamionkach i zdecydowałem, że chcę tam mieszkać. Tak swoją drogą. Na piętrze jest miejsce na twoje łazienkowe spa… Zainteresowana
E-book ze wszystkimi historiami Osiedlove
Wolisz w wersji papierowej? Napisz do nas ?