Osiedlove #15 Zaskocz mnie

Uszczypnęłam się. To się wydarzyło naprawdę. Wczoraj wzięliśmy ślub i właśnie obudziłam się jako świeżo upieczona żona. Karol jeszcze spał, a ja po cichu wymknęłam się z łóżka. Założyłam szlafrok, odsłoniłam zasłony i wyszłam na balkon. Nie widziałam, która jest godzina, ale wyglądało na to, że reszta świata wstała dużo wcześniej.

Maj to zdecydowanie moja ulubiona pora roku. Wszystko jest takie świeże, jasne, a po zimie nie ma już śladu. Dni są długie, noce zaczynają być coraz cieplejsze.
Hotel, w którym zorganizowaliśmy małe przyjęcie, wybraliśmy ze względu na jego położenie. Nie interesowały nas luksus, przepych i kryształowe żyrandole. Chcieliśmy spędzić ten dzień w otoczeniu przyrody i ludzi, z którymi czujemy się najlepiej. To był bardzo dobry wybór.
Jest piękny staw, jest zielona trawa, na drzewach taka charakterystyczna zielona mgiełka utworzona z liści, które za chwilę pokryją wszystkie gałęzie.

Lista gości była krótka. Postawiliśmy na kameralne spotkanie, na którym mieliśmy czas, żeby z każdym porozmawiać, wypić drinka, powspominać. Zanim przekazaliśmy restauracji wytyczne odnośnie do menu, zapytaliśmy każdego, czego dawno nie jadł i na co najbardziej miałby ochotę. Poprosiliśmy gości, żeby na chwilę zapomnieli o dietach i kaloriach. Zaskoczyli nas prostotą swoich kulinarnych pragnień. Spełniliśmy każdą zachciankę.
Wszyscy pytali nas, co chcemy w prezencie. Wiedzieliśmy tylko, czego nie chcemy: pieniędzy.
„Zaskoczcie nas, im bardziej odjechany pomysł, tym lepiej”.
Chodziło nam o dobrą zabawę. Nie potrzebowaliśmy orkiestry, stu osób, tony kopert i piętrowego tortu.
Wczoraj tak nas pochłonął ten wieczór, że umówiliśmy się na otwieranie prezentów dzisiaj przy obiedzie. Wszyscy nasi goście mieli zapewniony nocleg do poniedziałku, więc spokojnie mogliśmy kontynuować zabawę.

– Cześć, żono. Napijesz się kawy? – za plecami usłyszałam głos Karola.
– Marzę o niej, odkąd otworzyłam oczy. I jeszcze porządne śniadanie, chyba jest strasznie późno.
– Przespaliśmy śniadanie, moja droga. Dochodzi 13.00, zaraz będzie obiad.
– Co ty gadasz? Przecież trzeba zejść na dół, na pewno wszyscy czekają.
– Spokojnie, każdy znajdzie sobie zajęcie. Mogę się założyć, że albo śpią, albo są na basenie, albo poszli do lasu, albo łowią ryby w stawie. Do wyboru, do koloru. Z pewnością nikt nas nie potrzebuje.
Karol ewidentnie miał ochotę wrócić do łóżka.
– Tak czy siak musimy się trochę ogarnąć. Szkoda marnować ładny dzień. Załatw kawę, a ja idę pod prysznic. Najlepiej zamów wiadro tej kawy.

O 14.00 zeszliśmy na obiad. Karol miał rację. Nasi goście doskonale sobie poradzili. Byli zachwyceni tym miejscem i równie głodni jak my. Chyba nawet nie chodziło o głód, wczoraj wszystko było przepyszne i po prostu mieliśmy ochotę na drugą rundę.
Deser postanowiliśmy zjeść na zewnątrz. Przynieśliśmy prezenty i to był chyba najweselszy moment.
Jedno jest pewne, nasi bliscy potrafią zaskakiwać. Zaczynamy!
Co mogą oznaczać: skrzynka, nakolanniki, czapki z daszkiem, krem z filtrem i dwa bidony? Weekend w polu na zbieraniu truskawek!
Idąc dalej: po co nam pompka? Taka zwykła pompka do pompowania. W kopercie było rozwiązanie – lot balonem. Dlaczego pompka? Kiedyś zamówiłam 400 balonów na imprezę firmową i całą noc pompowałam je pompką, bo hel nie dotarł na czas. Dlaczego lot balonem? Bo oboje mamy lęk wysokości.
W kolejnej paczce znaleźliśmy coś, co wygląda jak dystrybutor na stacji paliw. Ładne to, ale w zasadzie to… Co to jest? Nalewak do piwa i innych napojów, bo poznaliśmy się, tankując samochody.
Dwa breloki do kluczy z kotwicą były odpowiedzią na nasze zamiłowanie do skandynawskich kryminałów. Dostaliśmy rejs promem do Szwecji.
Kontynuując wodny trop, silikonowa ryba z wstążeczką była odpowiedzią na moje natręctwo, którym jest zapach ryb. Nienawidzę! Dlatego jedziemy na Hel na połów dorsza. Karol był zachwycony. Blee!
Żeby było sprawiedliwie, mój mąż nie znosi makaronu. Tak, okazuje się, że są ludzie, którzy nie lubią makaronu. Dlatego idziemy na cykl warsztatów z kuchni włoskiej, których motywem przewodnim jest pastasciutta, czyli makaron.
Dostaliśmy też kilka rodzajów modeli do składania na nudne zimowe wieczory. Na te nerwowe wieczory znaleźliśmy karton sudoku i serię kolorowanek w stylu połącz kropki.Dwie pary klapków Kubota – czyli co, karnet na basen? Nie, to by było zbyt oczywiste. Odpowiedź: Karpacz i wyprawa na Śnieżkę.
Kolejnym hitem były bilety VIP na koncert Zenka. Bardzo zabawne, bardzo. Nie wiem, czy dźwigniemy ten prezent, bo disco polo chyba jest ponad nasze siły, ale z pewnością jest zaskakujący.
Sporo było tego wszystkiego. Do każdego prezentu usłyszeliśmy wyjaśniającą historię, gdyby ktoś nie zrozumiał intencji. A w przerwach zjadaliśmy kukułki i krówki, to nasze ulubione cukierki. Co w związku z tym? Mamy ich po 20 kg.
Coś, co mnie zachwyciło, poza połowem dorsza oczywiście, to zwiedzanie fabryki czekolady. Zawsze chciałam znaleźć się w środku. Oczami wyobraźni już widzę wodospady i fontanny brązowej masy czekoladowej.

W ostatnim szarym pudełeczku była świeczka. Całe szkło było owinięte sznurkiem, na którym przyczepiony był bilecik: „Odwińcie mnie”.
Nie mieliśmy żadnego tropu, strzelaliśmy: kurs w Ochotniczej Straży Pożarnej, romantyczna kolacja przy świecach, zabawy woskiem?
Kiedy skończyliśmy misję ze sznurkiem, zauważyliśmy na etykiecie napis: „Zapach domu pod szczęśliwą gwiazdą” i logo, którego wcześniej nie znaliśmy: Koncept by Tefra House.
Czekaliśmy na kolejny żart i wyjaśnienie.
Wstała moja mama.

– Córeczko, zięciu, długo zastanawiałam się, jak mogę was zaskoczyć.
Mama wyglądała na bardzo przejętą, a ja zaczęłam się denerwować. Kiwnęła porozumiewawczo głową, dając znak pozostałym. Nagle wszyscy odpalili zimne ognie. Zrobiło się magicznie. Ale ja się bałam, co to może oznaczać.
Mama podeszła do nas i zażartowała:
– Ence-pence, w której ręce?
– W prawej – odpowiedzieliśmy zgodnie.
Trzymała białą gwiazdkę. Spojrzeliśmy na siebie, nadal nic nie rozumiejąc.
– Kiedy byłaś mała, obiecywałam, że dam ci gwiazdkę z nieba. Chciałaś mieć też brata, ale tego ci nie obiecywałam, za to masz męża Karola. To twoja bratnia dusza. Tę świecę postawicie na honorowym miejscu w swoim domu.

Wzięłam do ręki świecę i jeszcze raz przeczytałam: „Zapach domu pod szczęśliwą gwiazdą”.

– Mamo, czy ja dobrze rozumiem, że kupiłaś nam mieszkanie?
– Nie, kochanie, kupiłam wam dom. Dom na Osiedlu Koncept. Chciałaś mieć sąsiadów, chciałaś czuć się bezpiecznie, nie wyobrażałaś sobie życia na odludziu. To jest moja gwiazdka z nieba dla was. Dom pod szczęśliwą gwiazdą. Mówią, że tam spełniają się marzenia. Właśnie spełniłam jedno z nich. Poznajcie się, to jest Orion. Orionie, poznaj swoich mieszkańców i resztę ferajny. Będą stałymi gośćmi.

Mama podała nam teczkę z kolorowymi materiałami przedstawiającymi nasz dom. Orion był obłędnie pięknym domem. Nie ośmieliłabym się nawet marzyć o takim.
Nie wiedziałam, co mam zrobić. Płakać ze wzruszenia, skakać z radości, krzyczeć z nadmiaru emocji. Rzuciłam się na mamę, zaczęłam ją ściskać i całować. Karol czekał w kolejce.
Strzeliły korki od szampana i rozległy się brawa. Moja przyjaciółka napełniała kieliszki.

– Daria, puść mnie i przestań beczeć. Poplamisz mi sukienkę i pognieciesz fryzurę. Już wystarczy. Rozumiem, że jesteście wystarczająco zaskoczeni?
– Słuchajcie, muszę wznieść toast – Karol wreszcie przemówił. – Nie wiem, czy kiedyś byłem bardziej szczęśliwy. Wypijmy, proszę, za moją cudowną żonę, rodzinę i przyjaciół, którzy potrafią mnie zaskoczyć. Dziękuję, że jesteście!
Znowu rozległy się brawa.
– A, i jeszcze jedno – dodał. – Na ten koncert Zenka wszyscy idziecie ze mną!

 

E-book ze wszystkimi historiami Osiedlove

Wolisz w wersji papierowej? Napisz do nas 😉